piątek, 28 czerwca 2013

6: Sprawy z przeszłości nadal powracają, to coś od czego nie można się odciąć. Nigdy.

- Leah, zdurniałaś?! - pochylił się nad szatynką i szepnął groźnie. - Naprawdę nie mam ochoty na podwójne randki. Chcę się upić i wrócić do domu, gdzie Debby będzie słodko spać, a rano odwiozę ją do rodziców.
- Nie sądzę, żeby one były jakąś przeszkodą. - odburknęła, kładąc mu dłoń wysoko na udzie. - Nie będziesz żałował. - uśmiechnęła się zachęcająco.
- Skończ pierdolić. To jakaś małolata, w dodatku siostra Rogera. To nie... - wyrzucił z siebie.
     Więcej nawet nie zdążyłby powiedzieć, bo Eveline w końcu podeszła z drinkami do Caitie i dosiadły się z uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Blondynka zajęła miejsce obok jego przyjaciółki, co spowodowało, że nie potrafił nie wyśmiać jej w myślach, a rudowłosa Eve usiadła kilka centymetrów od niego. Była rozluźniona, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki i widać było, że nie przeszkadza jej fakt, że siedzą we czwórkę przy jednym stoliku. Nathan natomiast nie ukrywał swojego znudzenia i przykleił usta do kufla z piwem, opróżniając jego zawartość szybciej niż sam się spodziewał. Leah próbowała podtrzymać rozmowę, ale chłopak wcale jej w tym nie pomagał, pokazując, że jest na nią zły.
       Zadzwonił do niej i chciał pogadać. Debby znowu narobiła mu kłopotów, których nawet nie zdążyli omówić, ale była pewna, że jeśli zaprosi do stolika nastolatki, atmosfera chociaż trochę się rozluźni, zwłaszcza, że zbliżyli się do siebie na ostatniej imprezie Dennisa.
       Nathan dużo rozmawiał z Eve. O pierdołach. Wypytywała go o jego pracę, chłopak o jej wakacyjne plany i razem komentowali każdą swoją odpowiedź. Caitie nie spuszczała wzroku z rudowłosej i nadal czuła się niezręcznie i Manhattan, który trzymała w ręce wcale jej nie pomagał.
       Po jakiś dwóch godzinach czuł się trochę pijany. Wszystko widział w płynniejszych, łagodniejszych barwach i zauważył, że dziewczyny już dawno przeszły tę fazę. Leah śmiała się z czegoś, co opowiedziała Ruda, a Caitlyn cicho im wtórowała. Dopiero teraz do niego dotarła zabawność tej sytuacji. On i trzy spite dziewczyny w barze pełnym znajomych, w tym jedna homoseksualna, próbująca poderwać jedną z nich. Średnio sprawiedliwy układ.
       Szatyn zazwyczaj nie palił. Jedynie gdzieś na imprezach i jeśli był naprawdę zdenerwowany. Dotknął kieszeni swoich spodni, bo nie miał pewności czy ma przy sobie niebiesko-białą paczkę, ale wyczuł w nich tylko telefon i klucze do domu. Nagle wrócił myślami do swojej siostry i naprawdę poważnie rozważał opcję zadzwonienia do niej i na siłę sprowadzenia jej do siebie. Złapał torebkę przyjaciółki i otworzył główną przegrodę, przeszukując ją nerwowo i wyjął z niej do połowy opróżnioną paczkę papierosów.
- Gdzie masz ogień? - spytał, podkładając jej torbę pod nos.
         Niechętnie przerwała rozmowę, a raczej niedoszły flirt z rozbawioną czymś Eve i podała mu zieloną zapalniczkę. Bez słowa wstał i wyszedł na balkon baru.
          Tutaj muzyka była tylko trochę słyszalna, zwłaszcza jeśli zamknęło się za sobą drzwi. W środku było niezwykle gorąco, więc z ulgą przyjął lekki wiatr na zewnątrz. Oprócz niego była tam jeszcze jedna para, dziewczyna rozmawiała przez telefon, a chłopak palił, a kiedy natrafił wzrokiem na Nathana w przyjacielskim geście uniósł rękę, trzymającą szlugę. Chłopak uniósł tylko prawy kącik ust i oparł się tyłkiem o barierkę, odpalając.
           Zaciągnął się kilka pierwszych razy i obrócił, dokładnie lustrując widok. Bar znajdował się na drugim piętrze, stąd panorama nie wydawała się zachwycająca, ale widok korków w mieście nawet grubo po dwudziestej drugiej i oświetlonych wysokich budynków naprawdę robił wrażenie. Wyjął z kieszeni telefon i wchodząc prędko w listę kontaktów odszukał numer Debby, nie realizując jednak połączenia. Stał tam tak i przyglądał się ekranowi iphona. Nie wiedział, czego może się spodziewać i za to skarcił się w myślach. Nie potrafił przewidzieć, czy siostra rzeczywiście uciekła z tym młodym chujem, czy została w mieszkaniu, a może od razu wzięła spakowane wcześniej walizki i wróciła do rodziców. Nie ukrywał, że opcja numer trzy najbardziej do niego przemawiała, bo faktycznie, tak jak straszyli go rodzice, macierzyństwo go przerosło. Zwłaszcza, mając pod opieką kogoś takiego jak Deborah, zbuntowaną i nieposłuszną nastolatkę, która postanowiła zemścić się za kilka niedopowiedzianych spraw w przeszłości i która prawdopodobnie robi to z zazdrości o zmarłą przed laty siostrę. Nie potrafił tego zrozumieć, a ona wcale nie zamierzała mu tego ułatwiać.
           Miał wrażenie, że byli rodzeństwem jedynie na papierze. Jakiekolwiek więzi w tej rodzinie padły po pogrzebie małej Mandy. I wszyscy byli tego świadomi.
- Hej... - usłyszał za sobą niepewny, kobiecy głos. - Takie jakby deja vu, prawda? - cichy śmiech blondynki wydarł go z zamyślenia.
           Prawdę mówiąc na samym początku przeszła mu taka myśl przez głowę, że prędzej czy później którakolwiek z tej trójki się tutaj pojawi, ale liczył, że będzie to Leah i że będzie mógł opieprzyć ją za idiotyczny pomysł wieczoru integracyjnego.
- Tym razem masz na sobie buty, a mnie nie chce się wymiotować. - wymruczał. - Jesteśmy na dobrej drodze.
- Mogę? - wskazała na papierosy, które leżały na barierce tuż przed nim.
           Była wstawiona, ale nie jakoś strasznie. Po prostu trochę plątał jej się język i ciągle się uśmiechała. Coś podobnego jak tego dnia, kiedy pierwszy raz się spotkali. Odrzuciła włosy na jedno ramię i przyglądała mu się z wyczekiwaniem. Znowu zaginęła nieśmiała siedemnastolatka...
Podał jej paczkę.
- Wolę twojego. - mruknęła i spuściła na chwilę wzrok na swoje buty.
            Usłyszała tylko jego cichy śmiech, ale chwilę później podawał jej do połowy wypalonego papierosa i przyglądał się jej uważnie. Na filtrze zostawiła świecący ślad po błyszczyku i zamykała oczy przy każdym zaciągnięciu się, co go niezwykle dziwiło, ale postanowił tego nie komentować. Oddała mu go już po minucie, krzywiąc się trochę przy tym.
- Gdzie wczoraj byłaś? - spytał, ponownie się jej przyglądając. - Dennis zrobił sporą aferę o to twoje zniknięcie.
- Nie Dennis tylko Roger. A jemu się dostało, to się robi żałosne. - przyznała, opierając się tyłem o barierkę tuż obok niego. - Traktuje mnie jak gówniarę.
- Albo po prostu się martwi. - wtrącił.
- Trzeba wyczuć granicę między dbaniem o kogoś, a nadopiekuńczością. - warknęła. - Twoja kolej. - uśmiechnęła się i uniosła brew. - Kim była ta dziewczyna?
              Zaśmiał się pod nosem i dopalił papierosa nic nie odpowiadając. Czekała, mimo że domyślała się, że odpowiedzi nie uzyska. Zrobiło jej się chłodno i potarła ramiona, na co chłopak wyrzucił niedopałek i zaproponował powrót. Niechętnie się zgodziła, nie chcąc znowu przyglądać się biernie całemu temu spotkaniu i jednym uchem słuchać rozmowy Eve z Leah. Nathan zawsze wydawał się taki niedostępny, jakby nieobecny. Miała nieodparte wrażenie, że myślami jest gdzieś na drugim końcu miasta, jedynie ciało przywlekło się tutaj z niewiadomych i nieustalonych przyczyn. W dodatku to jej ostatnie pytanie... Karciła się w myślach jak mogła tego nie przeanalizować w głowie tylko od razu plotła, co ślina jej na język przyniosła. Cieszyła się, że alkohol w niej zaczął już szumieć, bo była odważniejsza. Szczególnie, że sama właściwie od całych dwóch dni wspominała ich ostatnie spotkanie. Wydawało jej się, że mu się narzuca. To ona zaczęła rozmowę na tamtej imprezie i teraz przed chwilą, to ona pierwsza postanowiła się zbliżyć. Pocałowała go, trochę nieświadomie, bo wtedy naprawdę przesadziła z piwem, a nie należała do osób o mocnej głowie. Boże, jak on całował...
             Dziewczyny, które zostały w wewnątrz przysunęły się do siebie, robiąc im całkiem sporo miejsca po prawej stronie. Były tak pochłonięte rozmową, że z początku nie zauważyły ich powrotu, dopiero później, kiedy Nathan oddawał przyjaciółce zapalniczkę. Był zły, że Caitie weszła na temat Megan. W końcu tyle jej było do tego, co...
             Zrobili jeszcze trzy rundki po kolejne porcje alkoholu nim wybiła północ. Barmanka to koleżanka Nathana i Leah ze szkoły, w tym roku razem z nimi pisała maturę, stąd po znajomości postanowiła ich obsłużyć, nie sprawdzając uprzednio czy każdy skończył dwadzieścia jeden lat. Kiedy przyjaciółki wyszły do łazienki, a Nathan po raz kolejny wyjął z kieszeni telefon, sprawdzając czy przypadkiem nie dostał żadnej wiadomości od Debby, brązowowłosa postanowiła wrócić do przerwanej im wcześniej rozmowy.
- Jesteś dobrym bratem.



***



             Megan od zawsze była bardzo szczupła. Mieściła się w najmniejsze rozmiary w sklepach i rzucała na wszystkie buty z rozmiarem trzydzieści sześć, śmiejąc się przy tym, że powinna ich szukać w działach dziecięcych. Miała metr siedemdziesiąt wzrostu i sześćdziesiąt centymetrów w talii. Była zdecydowanie za niska na rozpoczęcie pracy w biznesie-marzeniu. Modeling.
             Kiedy w końcu dostała taką propozycję musiała zrezygnować. Miała przynieść dokumenty potrzebne do rozpoczęcia stażu w tutejszej agencji, przyjść na kilka próbnych sesji i sprawdzić czy się nadawała. Tyle że ciąża zdecydowanie jej to uniemożliwiła.
             W swoim pokoju miała ogromne lustro sięgające od samej podłogi do sufitu. Miała na sobie tylko bardzo krótkie szorty, odsłaniające odrobinę opalonych pośladków i za dużą, męską koszulkę, w której sypiała. Przyjrzała się sobie.
             Rozpuściła włosy i ułożyła je niestarannie. Uniosła do góry krawędź T-shirtu i obróciła się bokiem, uważnie przyglądając wciąż niemal płaskiemu brzuchowi. Położyła na nim dłoń.
- Pieprzone błogosławieństwo. - zaklęła siarczyście i wbiła palce w gładką skórę.

             Patrzyła bezmyślnie w ekran telewizora i naprawdę, za wszelką cenę próbowała zrozumieć o co w nim chodzi. Nigdy nie lubiła kryminałów, filmów akcji czy thrillerów, bo zawsze trudno było jej się skupić na wyłapywaniu szczegółów na samym początku, które wyjaśniały końcówkę. Wolała lekkie filmy, komedie czy westerny, nie pogardzała też serią filmów dokumentalnych i tych bardziej rozrywkowych, gdzie podróżnik opowiadał przez godzinę o tym, jak w środkowej Afryce robi się obiad.
             Liczyła na to, że chłopakowi też znudzi się ślęczenie przed telewizorem i w końcu uwolni ją od tej męczarni. Niby zostało jeszcze tylko czterdzieści pięć minut, ale już nie wytrzymywała. Zaczęła od głośnych westchnięć, żeby jakoś go sobą zainteresować, później przeszła do przeczesywania palcami jego gęstych, ciemnych włosów, aż w końcu szturchnęła go kilka razy w ramię, co całkiem zignorował. Poprawił się tylko na swoim miejscu, wygodniej kładąc głowę na jej kolanach i nadal nie odrywał wzroku od głównego bohatera, który właśnie biegł z walizką pełną pieniędzy przez Central Park, goniony przez kilka wozów policyjnych i obserwowany przez helikopter z góry. Kiedy jeden z samochodów wybuchł, postanowiła to przerwać.
- Nathan... Nudzę się. - mruknęła, opierając się z impetem plecami o tył kanapy.
- Cicho, wszedłem w klimat. - burknął, nawet na nią nie spoglądając.
- Znam ciekawsze miejsca... - uśmiechnęła się zadziornie, czego nawet nie zauważył, najwyraźniej zainteresowany fabułą filmu bardziej niż nią. - Nathan! Właśnie proponuję ci seks na tej pieprzonej kanapie, a ty gapisz się w ten ekran jak zakochany!
- Hm? - w końcu obrócił głowę tak, żeby móc na nią spojrzeć. - Wybacz, w pewnym momencie po prostu przestałem cię słuchać. - uśmiechnął się łobuzersko i podniósł z miejsca.
- Ładnie... - skomentowała z przekąsem, robiąc mu więcej miejsca tuż obok siebie.


                Złapał na wysokości kolana jedną z jej nóg, którą sekundę temu zgięła i pociągnął mocno w swoją stronę, co zmusiło blondynkę do położenia się na miękkiej kanapie. Jedna z poduszek wkradła się pod jej łopatki i zaczęła niemiłosiernie uwierać. Podniosła prędko plecy i zrzuciwszy ją spod ciała, przyciągnęła chłopaka do siebie. Rozchyliła wciąż odziane w jasne dżinsy nogi, wpuszczając go i pozwalając mu tym samym położyć się na sobie. Oparł ręce po obu stronach jej ramion, żeby przypadkiem nie użyć całej siły i nie kłaść się całym ciężarem, pocałował ją delikatnie, jedną z dłoni prędko wsuwając pod obcisłą bluzkę. Uniosła biodra, a on zacisnął palce na prawej, kobiecej piersi, przyspieszając przy tym tempo pocałunków. Kiedy wplotła dłonie w jego włosy, nagle go zmroziło.
- Nie mam...
- Spokojnie. - przerwała mu - Mogę.


***


- Zaraz wracam, skoczę tylko po papierosy. - szepnął blondynce do ucha, kiedy ta wyraźnie zdziwiła się na widok jego wstającej z miejsca postaci.
                      Miał dobry humor. Alkohol zaczął działać już jakiś czas temu, ale z każdym kolejnym piwem czuł się coraz lepiej. Pchnął ciężkie drzwi klubu i uderzył w niego zapach świeżego powietrza, które buchnęło mu w twarz. Musiał przejść tylko kilka metrów, bo sklep był dosłownie dziesięć kroków od pubu. Przeczesał dłonią włosy i sprawdził, do której kieszeni włożył portfel. Prawa.
- Nathan Brice? - usłyszał gdzieś za sobą, na co odruchowo się obrócił.
                     Musiała minąć długa sekunda zanim dostrzegł osobę, która do niego mówiła, bo przez buszujące w jego krwi procenty naprawdę trudno było mu się skupić. Mężczyzna był wysoki, może nawet wyższy od niego i zdecydowanie lepiej zbudowany, a z jego twarzy nie schodził podstępny uśmiech. Podszedł powoli z rękami w kieszeni do chłopaka, a ten cierpliwie czekał, aż się odezwie.
- Coś nie tak? - spytał spokojnie, przenosząc ciężar ciała na obie nogi i dokładnie lustrując go wzrokiem.
                     Był mniej więcej w jego wieku, może rok lub dwa starszy, co wskazywało na to, że nie skończył pewnie nawet dwudziestu jeden, dwudziestu dwóch lat. Miał krótkie, stojące równo blond włosy, wąskie usta i patrzył na niego jakby znał go od dawna, a Nathan za nic w świecie nie potrafił go rozpoznać, choć jego kolor oczu naprawdę wydawał się znajomy.
- Ty mi powiedz. - burknął. - Jestem Paul. Brat Megan. - wyjaśnił, unosząc przy tym z zaciekawieniem brew i obserwując reakcję szatyna.
                     Brice jakby nagle się spiął, ale twardo wytrzymywał to wyczekujące spojrzenie. Wyprostował się i czekał na dalsze wyjaśnienia, zastanawiając się prędko czego może od niego chcieć, mimo że odpowiedź wcale nie była mu obca.
- Robicie konkurs na ojca? - warknął.
- Tak się złożyło, że wygrałeś.
- A co jest nagrodą? Niańczenie cudzego bachora i matki-dziwki?
Blondyn zacisnął z nerwów pięść i nie spuszczał wzroku z szatyna, który najwyraźniej rozluźniony przez wypite wcześniej piwa stał spokojnie tuż przed nim.
- Mam nadzieję, że jestem tu pierwszy i ostatni raz. - kontynuował Paul. - Oraz wydaje mi się, że zrozumiałeś cel mojej wizyty. - już otworzył usta, żeby coś dopowiedzieć, ale nie dane mu było skończyć myśli.
- W takim razie będziesz musiał pofatygować się jeszcze parę razy, a najlepiej obgadać całą sprawę z połową miasta. Ja nie mam z tym nic wspólnego, trzeba było pilnować siostry, żeby nie właziła pod kołdrę byle komu albo zrobić porządny wykład o antykoncepcji. Megan dobrze wie, że nie zmusi mnie do zmiany decyzji, więc zaczynam się zastanawiać po co wysłała do mnie brata-goryla... - udał zamyślenie, jednocześnie nadal przyglądając się poróżowiałemu ze złości dwudziestolatkowi. - Masz obić mi ryj?
- Trafiłeś. - odparł i podnosząc prędko lewą rękę, wziął większy zamach.

2 komentarze:

  1. Ha! Wiedziałam, że prędzej czy później ten cały Paul się przypałęta i będzie robić problemy. Ach, jak ja nie lubię tych głupich goryli, co próbują pokazać, że ich siostrzyczki są nieskazitelne. Znak kilka małych dziwek, które puszczają się na lewo i prawo z kazdym chłopakiem, a gdy tylko jakiś ją obrazi czy wyrazi swoje zdanie na temat tego, jak postępuje, jej kochany starszy brat leci z wyciągniętymi pięściami jakby miał wygrać olimpiadę. Yh. Są ludzie i taborety.
    Nathan i Caitie, może jeszcze cos z tego wyjdzie?
    A wracając jeszcze do tej całej Megan, najwidoczniej, zapomniala, że nie jest zabezpieczona a i tak skłała. Dziwna sprawa, wygląda to tak, jakby specjalnie wrabiała go w dzieciaka.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. 12 dni... To będzie katorga, ale mam nadzieje, że wytrzymam. :)
    Rozdział super, trzyma w napięciu. Czasem zdarzały ci się drobne błędy, ale mało widoczne.
    Miłego wypoczynku :)
    Może nabierzesz tam weny? xd

    OdpowiedzUsuń