czwartek, 25 lipca 2013

8: Nikt nigdy nie nazwał tego po imieniu. Nic nie mieści się w marnych schematach.

                             Siedział na niewygodnym, zepsutym hokerze, który pierwszego dnia padł z niewiadomych przyczyn podczas jego rozmowy z Jamie. Wystarczyło, że dziewczyna usiadła, a on pękł, opadając trochę na dół. Śmiali się wtedy, że tak właśnie kończy się praca wśród dwudziestu smaków lodów, gorących czekolad i bitej śmietany. Zaplecze było zaciemnione, okno zasłonięte ogromnym regałem z opakowaniami kaw i herbat i było tak ciasno, że jeśli weszło tu pięć osób to był to chyba jakiś rekord.
                                         Niecierpliwił się. Kręcił się dookoła na krześle i oglądał sufit z największą uwagą, czekając aż dziewczyna w końcu do niego podejdzie. Tak bardzo dziwiła go ta sytuacja... Spotykał ją coraz częściej i naprawdę zaczynał się poważnie zastanawiać czy nie ma to związku z tym, że najzwyczajniej w świecie zaczęła coś do niego mieć. Miał jednak szczerą nadzieję, że nie, bo naprawdę zależało mu na przyjaźni z jej starszym bratem, który raczej nie byłby zadowolony z takiego układu. Znalazła kosmetyczkę w torebce i podeszła do chłopaka.
                                          Dotknęła dłonią jego brody i odchyliła głowę minimalnie do tyłu, ułatwiając sobie dostęp do sińca, który miała ukryć. Splotła prędko jasne włosy w niedbałego koczka i marszcząc czoło wyjęła podkład. Leah bardzo długo namawiała do tego chłopaka, grożąc wyrzuceniem z roboty i serią innych konsekwencji jego lekkomyślności i "wrodzonemu debilizmowi". Ale się ugiął. W końcu.
                                         Nathan patrzył bezmyślnie przed siebie i znosił dotyk kremu, który nakładała mu na skroń. W całkowitej ciszy. I liczył na to, że nie postanowi wypytać go o całą sprawę sam na sam. Nie znał jej i nie wiedział czego może się po niej spodziewać, a wspólnie spędzony czas wczoraj i podczas tej nieszczęsnej imprezy był niczym w porównaniu do tego w jaki sposób powinno się poznawać ludzi. Zwłaszcza młodsze siostry kumpli.
- Nie dotykaj tego miejsca. - poradziła cichutko, nadal bawiąc się w kosmetyczkę. - Bo wszystko zejdzie. Nie wiem jak to wygląda w normalnym świetle, ale nie powinno być źle. - uśmiechnęła się do siebie.
- Dzięki. - burknął już mając zamiar podnosić się ze swojego miejsca i wracać do pracy, kiedy go zatrzymała.
- Nathan... - szepnęła, kładąc mu dłoń na ramieniu.
                                           Zmarszczył brwi i ponownie wygodniej usiadł na zepsutym hokerze, nie spuszczając z niej wzroku. Rzucił krótkie "słucham" i z wyczekiwaniem wpatrywał się w jej zmieszaną minę.
- Czy ja ci się narzucam? - spytała odważnie, przymykając na chwilę oczy, po czym spojrzała na swoje buty.
Szatyna najzwyczajniej w świecie po prostu zatkało i musiał naprawdę się powstrzymywać, żeby nie zaśmiać się pod nosem.
- Ale w jakim sensie? - odpowiedział pytaniem na pytanie i nadal ją obserwował.
- Przecież wiesz. - bąknęła wciąż trzymając dłoń na męskim ramieniu.
- Nie... - powiedział, wzruszając ramionami. - Po prostu mam teraz pewne problemy.
- Zauważyłam. - odrzekła, wzdychając przy tym ciężko, a dłoń przesunęła na jego szyję, palcem wskazującym dotykając jej nieśmiało. - Wtedy... U Dennisa... - próbowała się wysłowić, ale nagle urwała, drugą rękę także przyklejając do jego karku.
                                         Caitie była teraz tylko odrobinę wyższa od niego, co nieudolnie wykorzystywała. 
Kiedy już miała ganić się w myślach za swoje zachowanie poczuła jak jedna z dłoni chłopaka przykleja się do wewnętrznej części jej szczupłego uda.
- Wtedy u Dennisa... Co? - spytał, unosząc brwi i nie zabierając ręki z jej lewej nogi.
- Nie spotkałam cię pierwszy raz i nie przypadkowo pojawiłam się na tym balkonie. - przestąpiła nerwowo z nogi na nogę. - Stałam tam dobre pół godziny w krótkiej sukience i marzłam tylko dlatego, że zauważyłam, że wyszedłeś na papierosa.
- Caitlyn... - zaczął chłopak, głośno wydychając powietrze i starając się zabrzmieć jak najbardziej obojętnie. - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry moment na taką rozmowę. - urwał, widząc jak powoli na jej twarz wkrada się mieszanka zażenowania i wstydu.
- Jasne! - podniosła głos i obróciła twarz, zasłaniając włosami nawet swój profil. - Wracajmy, Leah już pewnie...
                                        Urwała w pół zdania, czując jak nagle zostaje przyciągnięta do chłopaka tak, że prawie wywróciła się na jego kolana w ostatniej chwili łapiąc równowagę i przytrzymując się jego krzesła. Nic nie powiedział tylko poprawił się na swoim miejscu, kiedy ich twarze dzieliły zaledwie centymetry, a jej nierówny oddech, który był oznaką nagłego stresu parzył jego szyję. Musiało minąć kilka dłużących się sekund zanim na jego usta wpełzł rozbawiony uśmiech, a ona pochyliła się jeszcze odrobinę składając w kąciku męskich ust delikatny pocałunek.




***




                                          Dennis nigdy nie należał do cierpliwych osób, mimo że często wystawiał właśnie tę cechę swoich znajomych na nużące próby. Często się spóźniał, czasami odwoływał spotkania kilkanaście minut przed albo w ogóle zapominał o swoich zobowiązaniach. Naprawdę to on jako pierwszy chciał wyciągnąć z przyjaciela informacje, czując się trochę winnym, że w ostatnim czasie nie miał dla niego tyle czasu ile uważał, że powinien mu poświęcać. Niegdyś byli nierozłączni, nie wyobrażał sobie weekendu spędzonego bez Nathana, co niestety w ciągu ostatnich tygodni diametralnie się zmieniło. W myślach zganiał winę na Angie, z którą dopiero od niedawna zaczął się spotykać, ale w duchu dobrze wiedział, że gdyby tylko naprawdę chciał znalazłby dla Brice kilka godzin tygodniowo. Nigdy nie mówił tego na głos, ale zaczęło mu brakować jego towarzystwa, zwłaszcza, że czuł, że ten powoli zaczyna się oddalać, co wpływało na korzyść Leah. White też nigdy nie zdradził, że bywał o nią zazdrosny. O to, że często wiedziała dużo więcej od niego na temat życia szatyna i to ona zasypywała go rewelacjami, nie zdając sobie sprawy, że słyszał to po raz pierwszy. Nie podobało mu się to, ale zaczęło dochodzić dopiero niedawno.
                                          Zauważył to dopiero dzisiaj, otworzył w końcu oczy, kiedy wchodząc do knajpy oprócz przyjaciółki zauważył jeszcze ją, Caitie. Ganił się w myślach za to, że nawet nie wiedział co ich łączy, skoro dziewczyna tak bardzo ingeruje w jego życie. Musiał przyznać, że trochę go to zabolało, że o niczym nie wiedział.
                                         Leah i tym razem go nie zawiodła. Wygadała się o tym, że od dwóch dni mieszka u niego Debby. Choć brunet dobrze wiedział o całej sytuacji z siostrą, ba, nawet był przy tym, kiedy zgarnięto Nathana na przesłuchanie to nie zainteresował się później, co działo się z jego przyjacielem.
Zrezygnowany, odetchnął ciężko.
Dziewczyna opowiedziała mu prędko przez telefon o całej sytuacji w klubie. Choć z początku uważał, że nie ma się czym przejmować, bo Nathaniel należał do osób, które chadzają własnymi drogami i był pewien, że nie ma sensu latać za nim, kiedy on na chwilę znika. Ile razy już się to zdarzało? Taki po prostu był. Tyle że... Nie tym razem. Teraz nawet on zaczął podejrzewać, że coś dzieje się z życiem znajomego i postawił sobie za cel, żeby za wszelką cenę dowiedzieć się w co znowu się wpakował. A potem wyciągnąć z tego gówna.
                                         Kiedy tylko pozostała dwójka podeszła do stolika Dennis wstał z miejsca witając się z chłopakiem, co ich oboje niezwykle zdziwiło. Nigdy nie był taki wylewny, a teraz po prostu przytulał go jakby nie widzieli się co najmniej pół roku, a nie trzy dni. Kiedy chłopak cicho syknął, kładąc dłoń z ramienia White'a na swoich żebrach, a ten ten momentalnie się odsunął, marszcząc brwi i przyglądając mu się uważnie.
- Co jest? - spytał z troską i usiadł na miejscu, wyczekując odpowiedzi, ale dostał jedynie lekceważący gest dłoni i słaby, wymuszony uśmiech.
Wyglądał kiepsko. Miał podkrążone, zmęczone oczy, nieobecny i w ogóle jakiś taki nieswój.
- Co to za wycieczka? - warknął głównie w stronę szatynki, która niecierpliwie uderzała opuszkami palców o blat stołu, ale jakby w ogóle nie przejęła się tonem chłopaka.
- Wiesz, co to jest telefon? - zapytała ironicznie, a złość w niej nagle wezbrała i musiała się porządnie powstrzymywać, żeby nie zrobić mu tutaj scen. - Próbuję się do ciebie dodzwonić od wczoraj, do kurwy nędzy! - posłał jej mordercze spojrzenie, a ona natychmiast zrozumiała aluzję i ściszyła głos. - A dzisiaj widzę cię w takim stanie!
- Nie przyszło ci do głowy, że skoro nie odbieram to nie mam ochoty się przed tobą tłumaczyć? Leah, daj spokój, przestań robić ze wszystkiego wielki problem i nie mieszaj w głowach wszystkim wkoło! Po co to przedstawienie? - prychnął w jej stronę, na co groźnie ściągnęła brwi.
- Nie no, oczywiście... - zaśmiała się sztucznie. - Mam olewać fakt, że czekałam na ciebie w tym pieprzonym barze ponad godzinę podczas kiedy ty dostawałeś po mordzie!
- Hej, uspokójcie się. - nagle znikąd pojawiła się drobna szatynka, wtrącając się do rozmowy.
                                         Jamie była zdenerwowana od samego rana i naprawdę nietrudno było jej dołożyć. Chodziła jak na szpilkach ze strachem czekając na powrót szefa i dalszej części fali wyrzutów i problemów jakie do niej miał. Dlatego tak bardzo ją dziwiło, że Nathan zamiast robić wszystko, żeby odciągnąć jego uwagę od własnej nieodpowiedzialności tylko ją potęgował, przesiadując sobie przy jednym ze stolików z małą grupką znajomych, kiedy ona latała po sali jak kulka nerwów. Burknęła tylko cicho pod nosem groźbę wyrzucenia z lokalu i odeszła, dając współpracownikowi do zrozumienia, że nie podobało jej się jak się zachowywał.
- To moja sprawa. - oznajmił już dużo spokojniej, nie spuszczając wzroku z przyjaciół.
- Chyba jednak nie do końca. - wtrącił się nagle Dennis, w końcu przejmując inicjatywę w rozmowie. - Skoro już się tu pofatygowałem to zamierzam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Megan? - spytał, unosząc brwi i wyczekując jakiejś reakcji.
Leah prychnęła głośno rozbawiona ostatnim pytaniem.
- Jak ja mogłam na to nie wpaść? - przyłożyła otwartą dłoń do czoła i z wymuszonym uśmiechem, przymknęła na chwilę oczy. - No przecież to oczywiste, że mała, wychudzona blondynka tak załatwiła Nathana, któremu sięga do pasa! Leah, ty w ogóle nie myślisz...
- No widocznie nie, skoro zapomniałaś ile razy próbowałaś się mną wysłużyć w swoich sprawach. - wypomniał White, kierując ją na odpowiedni tor myślenia.
- Dobra, koniec tej dziecinady. - zarządził główny zainteresowany i zaśmiał się ironicznie pod nosem, spoglądając na wszystkich po kolei. - Gówno was wszystkich to obchodzi, robicie wielkie halo z niczego. Nie mam pięciu lat, a wy za mało wiecie, żeby urządzać psychologiczne dyrdymały, szczególnie w tak żałosny sposób. Naprawdę sądziliście, że wyspowiadam się tutaj i wyżalę, co za okrutny los mnie spotkał? Jeśli tak, to mogę was nawet odprowadzić do drzwi.
- Skończyłeś? - brunet podniósł brew i spokojnie dopowiedział. - O co ci chodzi?
- Bo mnie to wkurwia!
- Mnie też wkurwia jak robisz sobie pod dywan! - szatynka znowu zaczęła, a reakcją na jej wybuch okazał się tylko morderczy wzrok Jamie. Odetchnęła głęboko, starając się zachować względny spokój. - Pierwszy lepszy przykład. Siedzisz w domu razem z Debby i nagle niespodziewanie zjawia się u was kurator, który kontroluje twoją tymczasową opiekę. I co widzi? Nieodpowiedzialnego gówniarza, który wpakował się w jakieś beznadziejne problemy, z którymi sobie nie radzi albo co gorsza wciąga w to małolatę!
- Skończ pieprzyć.
- Wiesz co, Nathan? - wstała powoli z miejsca, przeczesując dłonią włosy i nie spuszczając wzroku z rozmówcy. - Co jak co, ale nie sądziłam, że w dupie masz akurat swoją siostrę. Z dnia na dzień przekonuje się, że nie dorosłeś do roli jaką próbujesz grać. Zabierasz się za wychowywanie Debby, a nie potrafisz ogarnąć swojego życia. W ten sposób zamiast jej pomóc, możesz tylko bardziej namieszać jej w głowie. - odpowiedziała i zabierając swoją torebkę z fotela, odwróciła się w stronę siedzącej cicho przez całą rozmowę blondynki. - Idziesz, Caitlyn?



***




                                                 Nowy, błyszczący klucz wdarł się do zamkniętych na dwa spusty dębowych drzwi, wydając przy tym charakterystyczne szczęknięcia, oznajmiające powrót lokatorki do mieszkania. Leah miała dopiero dziewiętnaście lat, ale to w jaki sposób potrafiła radzić sobie z samą sobą było godne podziwu niejednego dużo dojrzalszego człowieka. Zaraz po skończeniu szesnastego roku życia znalazła pracę w hurtowni papierniczej i tam dorobiła się całej swojej kwoty, którą wskazywała karta do bankomatu. Zajmowała się tym równe trzy lata, tylko po to, żeby przez pierwszy rok collage'u, który wybrała mogła spokojnie zająć się nauką, a nie wszystkim dookoła. Udało się.
                                     Od niecałych trzech miesięcy mieszkała już tutaj. W tym niewielkim, trzypokojowym mieszkaniu na Etrate Street razem z emerytowaną nauczycielką historii, której córka szukała kogoś młodego i odpowiedzialnego, żeby w razie czego kobieta miała zapewnioną pomoc. W ten sposób do jej rąk trafił numer szatynki, polecanej przez jedną z jej ciotek. I chociaż staruszka była naprawdę samodzielna i jeszcze nigdy o nic jej nie poprosiła to dziewczyna nie widziała problemu, żeby raz na jakiś czas pooglądać kilka seriali z rzędu, czy ugotować obiad tylko po to, żeby poprawić humor nauczycielce.
- Leah? Dziecko, jakaś paczka do ciebie przyszła. - usłyszała z salonu cichy głos, dodatkowo zagłuszany przez czołówkę jednej z tych brazylijskich telenoweli, gdzie każdy z każdym robił wszystko, miał wszystko i planował ogólny podbój świata tylko po to by zemścić się za zdradę byłego męża. - Położyłam w kuchni. - dopowiedziała.
- Dzięki. - mruknęła tylko, będąc pewną, że kobieta i tak tego nie usłyszy.
Westchnęła ciężko, rzuciła do pokoju torebkę i udała się do kuchni. Była bardzo przestronna i praktyczna, choć urządzona w stylu iście staroświeckim. Ozdobne szafki, brązowe blaty ze wzorami i masa przeróżnych ozdób wszędzie gdzie tylko się dało. Wielkie okno obok stołu nadawało jasności temu utrzymanemu w brązowych barwach pomieszczeniu.
                                                        Szary pakunek leżał spokojnie tuż obok zlewu. Szatynka przyjrzała mu się dokładnie i zlustrowała wzrokiem kartkę, gdzie powinny być dane nadawcy. Były, ale ktoś skutecznie się ich pozbył, wyrywając ją z zatrzasku taśmy klejącej. Wzięła nóż z szuflady i ostrożnie otworzyła pudełko. Prędko rozcięła karton i otworzyła wieczko.
                                                        Zmarszczyła czoło, przyglądając się niewielkiej żółtej samoprzylepnej karteczce. Z niezrozumieniem przyjrzała się zawartości całej przesyłki, w myślach stwierdzając, że to płyty DVD. Wyjęła pierwszą i usiadła z otwartą buzią, oniemiała i przerażona.
                                                           Na okładce było tylko jedno zdjęcie. Jej zdjęcie. Zrobione podczas, któregoś z tych imprezowych i mało pamiętliwych weekendów, gdzie znajdowała się ona i jej była partnerka, Rosalie. Nagie, w niedwuznacznej sytuacji. Myślę, że się dogadamy. Zacznijmy od twojego przyjaciela.

5 komentarzy:

  1. POdoba mi się ten rozdział. Szkoda Ze Nathan jest taki uparty i nie chce dać sobie pomóc. Z drugiej jednak strony jego przyjaciele stają się nie do zniesiania i mocno upierdliwi. Cóż, to dobrze że się o niego martwią, ale troche przesadzają, przychodząc do niego do pracy.
    No i Nathan troszeczkę gra nie fair wobec Caitlyn. Przecież sam sobie myslał, ze nic z tego nie bedzie, a po chciwli kladzie jej rękę na jednym z najbardziej intymnych cześciach ciała i przyciąga ją do siebie jakby naprawdę mu na niej zalezało. Bo nie sądze, żeby chciał się z nią poprostu zabawić, bo Dennis, nie dałby mu za to żyć.
    Mam nadzieję, ze szybko pojawi się nowy rozdział, bo naprawdę jestem strasznie ciekawa, co się dzieje pomiedzy Caitlyn i Nathanem oraz co takiego dostała w paczce Leah.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle super.
    Zastanawiam się bardzo kto wysłał tą paczkę do Leah.
    Do tej pory się zastanawiam, a rozdział przeczytałam rano. :D
    Mam nadzieje, że będziesz pisać dalej, bo to jest znakomite.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chciałam się zapytać kiedy uzupełnisz zakładkę " Bohaterowie" ? :)

      Usuń
    2. No właśnie o tym samym dzisiaj pomyślałam! :)
      Mam pomysł na opis bohaterów tyle że do końca tygodnia (czyli właściwie jeszcze jutro, fuck, słaba wymówka ;D) jestem w mojej śmiesznej pracy i najzwyczajniej w świecie nie mam sił, żeby się za to zabrać. W sobotę natomiast znowu wyjeżdżam na tydzień, także chyba będę musiała ogarnąć to jakoś między poniedziałkiem, a piątkiem, chociaż dwójkę moich bohaterów. ;)

      Usuń
  3. To się porobiło... końcówka szczerze mnie zaskoczyła. Kto był jej nadawcą? I czego chce od Leah (nie wiem, jak to się odmienia xD)?
    Poza tym, rozumiem, że Nathan chce się usamodzielnić, ale to wychodzi mu bardzo średnio. Powinien zdać się na łaskę swoich przyjaciół, przynajmniej na razie. Oni z pewnością by mu pomogli jakoś wypłynąć na powierzchnię i wszystko sobie ułożyć.
    Rozumiem też Dennisa. Ma wrażenie, że powoli traci swojego przyjaciela, a to bardzo boli.
    U mnie nowa notka; )
    Czekam na nowy rozdział i życzę udanych wakacji :**

    OdpowiedzUsuń