niedziela, 19 maja 2013

Prolog: Płomienie nie spalały ciał wątłych stworzeń pośród nich leżących, ani łatwo topliwego pokarmu o wyglądzie lodu.

  Wpatrywała się w czarny ekran wyłączonego przed minutą komputera. Siedziała na ogromnym, obrotowym krześle, z całej siły przyciskając do siebie kolana. Wsunęła dłonie między uda i nie odrywała wzroku od swojej czarno-białej postaci odbitej w oknie monitora. Analizowała dokładnie niewyraźną budowę chudych, kościstych ramion, które jeszcze kilka tygodni temu miały okrągły, kobiecy kształt. Teraz przypominały wieszak. Zawsze była bardzo szczupła, dlatego utrata nawet kilku kilogramów tak bardzo modyfikowała jej sylwetkę.
Ja nie mam z tym nic wspólnego. Zamknęła klapkę laptopa.
  Wstała niechętnie z wygodnego krzesła i podeszła do ogromnego lustra, które ciągnęło się od podłogi do samego sufitu na szerokość metra. Miała na sobie jedynie swoją krótką tunikę i majtki, włosy spięła w wysoki kok, a na jej twarzy nie było ani grama makijażu. Nadal miała gładką, nieskażoną żadnymi wypryskami czy nawet piegami twarz, zaróżowione policzki i lekko odstające uszy. Może wcale nie zmieniła się aż tak bardzo?
Złapała koniec bluzki i szybkim ruchem zdjęła ją przez głowę. Wystające żebra i kości biodrowe ujrzały światło dzienne, po raz pierwszy od dłuższego czasu oglądała swoje ciało z taką uwagą. Przyjrzała się sobie, wędrując spojrzeniem od nagich stóp, przez odkryte nogi i silnie zarysowane kolana, brzuch i piersi. To właśnie one zainteresowały ją najbardziej. Już wcześniej zauważyła, że prawie każdy z jej staników stał się nagle za duży, niedopasowany, ale teraz...
 Podniosła ręce i kładąc je gdzieś w okolicach pępka, przesunęła nimi w górę, delikatnie chwytając biust w dłonie. Przymknęła powieki, a przed oczami od razu pojawił jej się ten sam, dobrze znany widok, który przypominała sobie prawie każdego wieczoru. Zacisnęła lekko palce, uśmiechając się przy tym błogo i wyobrażając sobie znaną, półnagą sylwetkę, wtulającą się w nią od tyłu. Czuła jak męskie, stanowcze dłonie zajmują miejsce jej własnych, ona rozpuszcza związane dotąd blond kosmyki. Jak twardy brzuch wciska się szczupłe plecy, pochylając się i składając kilka czułych pocałunków na rozgrzanej szyi, a kobiece palce wplatają się w burzę brązowych, krótkich włosów. Gorący oddech tuż pod jej uchem i gęsia skórka na całym ciele.
Zsunęła ręce na brzuch, później niżej, wsuwając palce pod cienki materiał czarnych fig. Nie otwierając oczu, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kiedy znalazła się w ciepłym środku samej siebie. Poruszyła opuszkiem palca i rozchyliła szerzej nogi, przygryzając dolną wargę. Przestań się poniżać.


***


Wyszła ze szkoły prawie pół godziny temu. Przyspieszyła kroku, bo kiedy tylko spoglądała na zegarek czas jakby przyspieszał i była pewna, że za chwilę się spóźni. Miała na sobie wysokie, niewygodne buty, jedyne w szafie, które miały jakikolwiek obcas. I choć próbowała i ćwiczyła nie raz nie dwa, nie potrafiła nauczyć się w nich chodzić tak, jak chciała. Ciągle musiała uważać, żeby przypadkiem nie trafić szpilką w przerwy między kafelkami chodnika albo żeby niefortunnie nie położyć stopy podczas szybkiego chodu. Jak teraz.
         Zdjęła czarną marynarkę i przewiesiła ją przez zwisającą tuż przy biodrze brązową, skórzaną torebkę. Było gorąco, temperatura przekraczała dobrych kilka stopni niż przewidywano, a po wietrznym poranku nie został nawet ślad.
Ludzie zaczynali się zbierać. Dobrze wiedziała, że ten park był zazwyczaj najbardziej oblegany, pewnie dlatego, że dzieci goniły wypuszczone na trawę króliki, wiewiórki były oswojone, a nie zakazanym były zabawy z psem tuż przy stawku. Za dwie szesnasta... Przyspieszyła.
Jak tylko skręciła w odpowiednią alejkę, od razu się uspokoiła. Umówiła się w tym miejscu z bratem, który najwyraźniej nawet nie zauważył jej poślizgu, zajęty rozmową z grupką znajomych. Była ich szóstka, wszyscy siedzieli na trawie i nagle poczuła stres...
Nigdy nie rozmawiała z jego znajomymi prócz zwykłego „cześć”, kiedy odwiedzali brata. Jedynie Dennis, ten wysoki, niebieskooki brunet, którego wypatrywała, nie czuł się skrępowany rozmową z nią. Zawsze kiedy przypadkiem się spotykali, chłopak zaczynał niezobowiązującą rozmowę. Musiała stwierdzić, że było to miłe, nawet jeśli nie potrafiła z nim rozmawiać.
W końcu dojrzała go, kiedy brat na moment się odchylił. Siedział dokładnie naprzeciw, przytulając do boku ładną brunetkę w okularach przeciwsłonecznych i w zwiewnej, różowej sukience. Zwolniła.
Chwilę zastanawiała się czy powinna podejść i się przywitać, czy skręcić prędko zanim zorientują się, że w ogóle ich widziała i zadzwonić, prosząc by Roger do niej doszedł.
Tę opcję niemal od razu odrzuciła, bo dziewczyna Dennisa szturchnęła go lekko w ramię i pokazała głową w jej stronę. Chłopak uśmiechnął się i uniósł rękę, co przyjęła z dezaprobatą i prędko ruszyła w ich stronę.
Wstał, poprawiając ułożenie spodni na nogach i koszulę. Przeczesał dłonią włosy, a kiedy znalazła się już tuż obok, witając krótkim „cześć” sam postanowił się pożegnać.
Caitlyn rozejrzała się po wszystkich i oceniła w myślach ich wygląd. Dziewczyna wydawała się być miła, bo obdarzyła ją skromnym uśmiechem, kiedy jej wzrok padł na nią, zupełnie jak Dennis. Dalej z puszką coli siedział bodajże Tom... Chociaż nie, może Patrick? Nie, to jednak Tom. Miał tę bliznę na policzku, o której opowiadał Roger. Po jej lewej siedziało jeszcze dwóch chłopaków. Jeden plecami opierał się o drzewo, które dawało cień w obrębie jakiś pięćdziesięciu metrów. Miał gęste, brązowe włosy, okulary przeciwsłoneczne na nosie i duchem chyba był w zupełnie innym miejscu. Wydawało jej się, że był wysoki, sądząc po długości zgiętych w kolanach nóg i dobrze zbudowany. Nie widziała go wcześniej ani razu, ale coś ją w nim zainteresowało. Miała wrażenie, że obrzucił ją zniechęconym spojrzeniem i ignorując jej obecność podniósł do ust puszkę z napojem.
              Było jej głupio, ale nie mogła oderwać od niego wzroku. Starała się wpatrywać w niego dyskretnie, ale nie do końca jej to wychodziło. Jednym uchem słyszała jak Roger żegna się już ze znajomymi, tłumacząc, że siostra jest strasznie niecierpliwa, ale całą jej uwagę pochłaniała postać chłopaka, który nagle uśmiechnął się z wyższością, a zza okularów pojawiła się uniesiona z dezorientacji i rozbawienia gęsta, ciemna brew. Czuła jak na policzkach pojawiają jej się niechciane wypieki. Jestem idiotką.


***

Nie pamiętałam która zaczęła śmiać się pierwsza. Zaczęło się jeszcze przy stoliku, kiedy upijając pierwszy łyk mojego malinowego Mojito, umyślnie zwilżyłam nim wargi. Widziałam już wcześniej głodny wzrok tej dziewczyny, Kendry czy Elizabeth. Nie miałam zielonego pojęcia jak miała na imię, w każdym razie postanowiłam to wykorzystać. Laska niemal od razu rzuciła się do moich ust, wkładając jedną z zimnych dłoni pod krótką spódniczkę. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, kiedy tak trwałam tuż obok rozgrzana od alkoholu i tłumu tańczących ludzi wkoło. Czując jej nie do końca  zwinny język na moim, procenty w mojej głowie zaczęły szaleć ze zdwojoną siłą.
Siedziałam tyłem do baru na czarnym, skórzanym hokerze i całowałam śliczną brunetkę, która wśliznęła się między moje rozchylone kolana, opierając ręce o moje uda. W myślach obstawiałam jej wiek. Wyglądała mi na niewiele starszą ode mnie studentkę, coś około dwudziestu jeden, dwudziestu dwóch lat. Miała średniej długości ciemne włosy, sięgające łopatek i lekko pofalowane. Makijaż na jednym oku trochę się rozmazał, ale wcale jej to nie ujmowało. Była naprawdę ładna i dałabym głowę, że nie przyszła tutaj sama...
Przesunęła palcem wskazującym po cienkim materiale moich majtek, co rozgrzało mnie jeszcze bardziej. Zaśmiałam się cicho, kiedy odsunęła twarz na tych kilka sekund, kiedy zaczerpywała powietrza. Położyłam otwartą dłoń na jej dekolcie, a ona złapała palcami moją brodę.
   - Chodźmy stąd. - szepnęła mi do ust, cmokając je przelotnie.
Pomogła mi wstać z krzesła i łapiąc moją rękę pociągnęła gdzieś w tłum. Odwróciłam się na sekundę i zobaczyłam, że moje miejsce już zajął jakiś młody chłopak, chyba nawet nieletni, podnosząc rękę do kelnera.
Obraz trochę mi się zamazywał. Widziałam cienie ludzi, których mijałam, coraz mocniej ściskając dłoń towarzyszki, żebym przypadkiem jej nie zgubiła. Ktoś kilka razy dotknął mojej talii, a dwa razy poczułam męską dłoń na tyłku.
Zrobiło się troszkę ciszej, kiedy Kendra zamknęła drzwi toalety. Tak, to raczej była Kendra, nie Elizabeth.
Chciałam niemal od razu przejrzeć się w lustrze, ale dziewczyna nadal ciągnęła mnie gdzieś na wprost. Później skręciłyśmy w lewo, a ona zamykała na suwak drzwi niedużej kabiny.
Z przykrością stwierdziłam, że podczas tego pościgu wylałam trochę drinka. Jeszcze minutę temu stał pełny na barowej ladzie, a teraz zostały marne trzy czwarte, z czego dobrą ćwiartkę zajmował pokruszony lód i liście mięty. Upiłam malutki łyk, chwilę później podając trunek brunetce.
Uśmiechnęła się zadziornie, unosząc tylko jeden kącik ust i pochylając odrobinę głowę. Odwzajemniłam gest, przekazując jej zimną szklankę, a ona sięgnęła gdzieś za mnie, chwilę później pchając mnie lekko na klapę białego, obskurnego sedesu.
Była mojego wzrostu, tyle że założyła wyższe szpilki. Stanęła w rozkroku tak, że jej brzuch znajdował się jakieś pięć centymetrów od mojej twarzy, ale nim zdążyłam coś zrobić usiadła prędko na moich kolanach. Teraz w tym miejscu dostrzegłam jedynie dolną część jej ciepłej szyi. Wpatrywałam się w nią uważnie. Przysunęła się jeszcze bliżej tak, żeby czuć mój oddech tuż nad swoim ramieniem. Uniosłam brodę, patrząc jak upija łyk mojego napoju.
Wódka zaczęła spływać maleńkim strumyczkiem z obu kącików jej ust, powoli przemierzając policzki, szyję, ulatując prosto do złączenia jej dużych, pełnych piersi. Oparłam nos na wysokości jej biustu, wsuwając powoli język w rowek tuż między nimi. Odchyliła głowę.
Kiedy wyczuła, że chciałam się odsunąć, przyciągnęła moją głowę z powrotem. Złapałam palcami jedną z miseczek jej czarnego, wystającego z bluzki stanika i odchyliłam go, uwalniając prawą pierś i przywierając ustami do zaróżowionej brodawki. Dziewczyna wciąż piła, bo czułam jak nieproszenie do moich ust wtargają kolejne krople. Rękami rozpięłam rozporek jej szortów, wsuwając palce najpierw pod materiał, później w nią. Odetchnęła głęboko, a ja przyspieszyłam.
Po kilku chwilach szarpnęła mnie za włosy, separując mnie od jej biustu. Podniosłam wzrok, a ona upijała ostatnią porcję Mojito, wlewając do ust pokruszony lód. Wstała ze mnie i klękając pocałowała namiętnie. Rozchyliła w tym czasie moje uda i zsunęła majtki, przywierając ustami do lewego uda i kierując się ku górze.

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc zaciekawiło mnie. Po prostu bomba. Pisz tak dalej. Nie mam nic do dopowiedzenia ani do poprawienia bo jestem początkującym pisarzem i dlatego że jest fajne. Liczę na dalszą cześć i dziękuje za komentarz na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co mogę powiedzieć? Na pewno, że mi się podobało. Masz taki lekki styl pisania, więc łatwo się czyta. Jest lekki, ale też bardzo dorosły. Rzadko kiedy udaje mi się spotykać opowiadania, które są takie fajne. ^-^ Sam początek prologu wydawał mi się dziwnie tajemniczy. Chciałabym dowiedzieć się o co chodzi i mam nadzieję, że dowiem się tego w kolejnym rozdziale. Poza tym, masz naprawdę ładny nagłówek. ^.- Czekam na nową notkę. Jeżeli możesz, powiadom mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Łał, jakie to dorosłe, bawisz się w usuwanie komentarzy? O matko...
    Dobra, chcesz opinii? Dostaniesz.
    Pierwsze, co rzuca się w oczy to niechlujnie sformatowany tekst. Brak wyjustowania, a akapity zrobione są z kilku spacji. No i jeszcze jedno: dialogi zapisujemy za pomocą pauzy lub półpałzy. Ty używasz dywizu, to podstawowy błąd.

    " Podniosła ręce i kładąc je gdzieś w okolicach pępka przesunęła nimi w górę," - przecinek po "i", a potem po "pępka", bo to wtrącenie.

    "Jak twardy brzuch wciska się szczupłe plecy, pochylając się i składając kilka czułych pocałunków na rozgrzanej szyi, " - w tym momencie padłam, wiesz? Bo napisałaś, że brzuch wciskał się w plecy i całował rozgrzaną szyję.

    "nie potrafiła nauczyć się w nich chodzić tak jak chciała." - w konstrukcjach "tak, jak" zawsze stawiamy przecinek.

    " Dobrze wiedziała, że ten park był zazwyczaj najbardziej oblegany, pewnie dlatego, że dzieci goniły wypuszczone na trawę króliki, " wait, what? Park był oblegany dlatego, że dzieciaki goniły wypuszczone na trawę króliki? Co ma jedno do drugiego? Z powodu gonienia za królikami może być co najwyżej zamieszanie.

    " nie zakazanym były zabawy z psem tuż przy stawku." - piszemy: "niezakazanym" i zdanie lepiej brzmiałoby z odwróconą kolejnością (zabawy z psem tuż przy stawóki były niezakazane/nie były zakazane"

    " Jak tylko skręciła w odpowiednią alejkę od razu się uspokoiła." - przecinek po "alejkę", bo dwa orzeczenia (skręciła / uspokoiła).

    " Nigdy nie rozmawiała z jego znajomymi, prócz zwykłego „cześć” kiedy odwiedzali brata." - przecinek po "znajomyni" niepotrzebny. Za to powinien się znaleźć przed "kiedy".

    "Zawsze kiedy przypadkiem się spotykali, chłopak zaczynał niezobowiązującą rozmowę" przecinek po "zawsze", bo to wtrącenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. "W końcu dojrzała go, kiedy brat na moment się odchylił." zjadłaś akapit.

      "Siedział dokładnie naprzeciw, przytulając do boku ładną brunetkę w okularach przeciwsłonecznych i w zwiewnej, różowej sukience. Zwolniła." - kto zwolnił, brunetka/sukienka? Straciłaś podmiot w zdaniu.

      " Chwilę zastanawiała się czy powinna podejść i się przywitać," przecinek po pierwszym "się".

      "czy skręcić prędko zanim zorientują się," przecinek po "prędko".

      " i zadzwonić, prosząc by Roger do niej doszedł."
      przecinek przed "by", bo dwa orzeczenia (prosząc/doszedł)... w sumie "prosząc" to imiesłów, ale zasada ta sama.

      "Tą opcję niemal od razu odrzuciła, " o rety... TĘ opcjĘ, nie tĄ.

      "bo dziewczyna Dennisa, szturchnęła blondyna lekko w ramię i pokazała głową w jej stronę" bez przecinka.

      "Przeczesał dłonią włosy, a kiedy znalazła się już tuż obok, witając krótkim „cześć” sam postanowił się pożegnać." kto znalazł się obok? Jego dłoń?

      " Jeden plecami opierał się o drzewo, które dawało cień w obrębie jakiś pięćdziesięciu metrów." Chyba "jakichś"poza tym... drzewo dające cień na 50 metrów? Co tam rośnie, baobab?

      "Jeden plecami opierał się o drzewo, które dawało cień w obrębie jakiś pięćdziesięciu metrów. Miał gęste, brązowe włosy, okulary przeciwsłoneczne na nosie i duchem chyba był w zupełnie innym miejscu."
      Drzewo ma gęste brązowe włosy... OK. Znowu urwało Ci od podmiotu.

      "Miała wrażenie, że obrzucił ją zniechęconym spojrzeniem i ignorując jej obecność podniósł do ust puszkę z napojem." przecinek po "i", a potem po "obecność", bo to wtrącenie.

      "Jednym uchem słyszała jak Roger żegna się już ze znajomymi" - przecinek przed "jak", bo dwa orzeczenia.

      " Czuła jak na policzkach pojawiają jej się niechciane wypieki." przecinek po "czuła", bo dwa orzeczenia.

      " Nie pamiętałam która zaczęła śmiać się pierwsza." przecinek przed "która"...

      "Nie miałam zielonego pojęcia jak miała na imię" przecinek przed "jak", bo dwa orzeczenia.

      "Miała średniej długości ciemne włosy, sięgające łopatek i lekko pofalowane." bez przecinka, bo to w końcu opis do rzeczownika "włosy".
      "- Chodźmy stąd. - szepnęła mi do ust, cmokając je przelotnie." - zły zapis dialogu. Powinno być bez kropki po wypowiedzianej kwestii.


      " Pomogła mi wstać z krzesła i łapiąc moją rękę pociągnęła gdzieś w tłum. " przecinek po "i", a potem, po "rękę", bo to wtrącenie.

      "Uniosłam brodę, patrząc jak upija łyk mojego napoju." - przecinek przed "jak", bo dwa orzeczenia. Generalnie zawsze stawia się przecinki przed imiesłowami zakończonymi na -ąc, -wszy i -łwszy (po też, ale to już zależy od budowy zdania, bo imiesłów może być na początku).

      " bo czułam jak nieproszenie do moich ust wtargają kolejne krople. " przecinek przed "jak", bo dwa orzeczenia. I zmieniasz czas, a nie powinnaś (powinno być: czułam, jak wtargały kolejne krople).


      Jak na tak krótki tekst - sporo błędów. Powinnaś jeszcze popracować i nauczyć się zasad interpunkcji, bo z tą u Ciebie ciężko.

      Generalnie opowiadanie mnie nie wciągnęło, opisy stosunków są raczej kiepskie - prędzej wywołałyby u mnie niezłe obrzydzenie niż jakikolwiek zachwyt.
      Ponadto boję się, że historia opowiadać będzie o typowych Mary Sue - postaciach we wszystkim najlepszych, najpiękniejszych i w ogóle.

      Generalnie jestem na nie, ale jako początkującej pisarce życzę Ci powodzenia.

      Usuń
  5. Nie mam nic do powiedzenia. Piszesz na prawdę ładnie :) Podoba mi się, ale nic więcej powiedzieć nie mogę, bo jeżeli jesteś amatorem to i tak się tego nauczysz. Nie podoba mi się tutaj tylko jedno: ciemne tło i napisy. Strasznie trudno i ciężko się czyta :) Miałam drobne problemy, ale przeczytałam ;D Masz świetnego ogółem bloga ;)

    http://zuzlowiec-odrzutowiec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie się podoba : ) Bardzo ciekawie piszesz, dziewczyny zdawały mi się bardzo ciekawe. Będę tutaj zaglądać częściej i czekam na kolejny rozdział : )

    http://dzieje-smierci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaraz, ja się rzucam, gdzie? Bo wytknęłam Ci błędy? Ostatnio dostałam spam (w spamowniku) i z nudów weszłam na linkowanego bloga i też wytknęłam wszelkie błędy w opowiadaniu. Ot, zboczenie z zawodu bety, a poza tym zawsze wydawało mi się, że autorowi chyba zależy na tym, by jego praca była poprawna, skoro decyduje się na publikację w sieci. I co, tam też się rzucałam? Bo nie rozumiem. Nie wiem, może to, że nie używałam emotek w tekście zrozumiałaś jako atak na Twoją osobę, kiedy ironiczne było tylko pierwsze zdanie (czy tam dwa) z całego komentarza.
    Na moje możesz mieć i 30 lat, ale zachowanie z kasowaniem komentarzy naprawdę jest dziecinne (przynajmniej sposób w jaki to zrobiłaś), bo raczej liczyłam na jakiś odzew. Podczas pisania tamtego komentarza nie uwzględniałam Twojego rzeczywistego wieku (guzik mi do tego), a sam sposób, w jaki się zachowałaś.
    Ja usunęłam Twój komentarz, bo zawierał spam (ot, na zasadzie "fajny blog, wejdź do mnie". Ja skasowałam spam, bo Twój komentarz nim był. Napisałam u Ciebie, bo liczyłam na to, że jakoś się do tego odniesiesz, no, ale... Whatever.
    I szczerze życzyłam Ci powodzenia, bo jakiś potencjał w Tobie jest (uwierz, zdarza mi się czytać takie opowiadania, po których człowiek ma ochotę wyskoczyć przez okno, a Twoje takie nie jest). Tylko musisz dużo nad tym pracować, w końcu nikt nie zaczyna pisać cudnej i bezbłędnej prozy w ciągu tygodnia, na to potrzeba czasu. Ja też się szkolę i nie uważam, żeby moja twórczość była choć w połowie tak dobra, jak sama bym chciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co miałabym oczekiwać przeprosin za coś, co się dzieje na blogasku? Easy. I nie, nie rzucam się, tylko to dziwnie wyglądało. Liczyłam na to, że odpiszesz "cokolwiek", nie przeprosiny.
      Napisałam tak, a nie inaczej, bo z góry odebrałam Twój akt kasowania komentarza za... hm... jakby to powiedzieć, rage quit. Bo często się z takimi reakcjami spotykam, a już szczególnie na wytknięcie błędów często są takie reakcje :P I tu akurat, przyznaję, moja jest wina, bo z góry założyłam coś, czego wcale nie miałaś w zamiarze :)

      PS proponuję usunąć wpisywanie komentarzy z weryfikacją obrazkową, to męczące.

      Usuń
  8. Nie będę cię chwalić bo inni już to zrobili.
    Mam nadzieje, że dalej się będziesz rozwijać i że już nie długo napiszesz kolejny fascynujący rozdział.

    Życzę ci weny.
    Gorog.

    OdpowiedzUsuń