środa, 4 czerwca 2014

13: To przede wszystkim wiedzcie, że przyjdą w dniach ostatnich Szydercy pełni szyderstwa.

 - 2P 3, 3.



         Ktokolwiek ustalał dopuszczalną prędkość w terenie zabudowanym do siedemdziesięciu kilometrów na godzinę* nie wiedział chyba jakie to uczucie, kiedy dzwoni do ciebie policja z twojego własnego, ograbionego mieszkania i prosi, żebyś pojawił się jak najszybciej. Kiedy tylko Nathan odłożył słuchawkę, rzucił się pędem do swojej tymczasowej sypialni i zgarniając jedynie dokumenty, portfel i - prawdopodobnie byłe - klucze od mieszkania, popędził do samochodu, czekając jedynie na zaintrygowanego całą sprawą Rogera. Brice prychnął pod nosem na samą myśl, że teraz obudziły się w nim te przyjacielskie odruchy, ale nie skomentował tego głośno, odpalając silnik i niemal z piskiem opon wyjeżdżając z podjazdu domku letniskowego White'ów. Nie dbał o to, że najpewniej łamie właśnie każdą przyjętą ogólnie zasadę ruchu drogowego. Przyspieszał w oznaczonych, niebezpiecznych punktach, wyprzedzał na podwójnej ciągłej i nie zatrzymał się przed pasami nawet wtedy, kiedy ta staruszka postawiła już stopę na zebrze. Teraz liczyło się to, kto się do tego posunął i dlaczego Nathan miał nieodparte wrażenie, że cała sprawa wiązała się z Megan.
          Bez słowa wyjaśnienia zostawił przyjaciół w ciepłej, przestronnej kuchni rodziców Dennisa i zignorował własną siostrę, której marudzenie słyszał ciągle gdzieś za sobą. Całą sprawę wyjaśnił jedynie Rogerowi, który naciskał na niego w samochodzie, ale nie zdradził swoich domysłów. Nie był z nim aż tak blisko, żeby wysnuwać wspólnie jakiekolwiek domysły, skoro Johnson nie wiedział o połowie rzeczy, jakie ostatnio mu się przytrafiły. Obaj wiedzieli, że zdążyli się od siebie w ostatnim czasie odsunąć, a powodem był nowy związek blondyna, problemy rodzinne Nate'a i cała masa nieudogodnień, o których nawet nie chcieli myśleć.
           Zaparkował przy swoim bloku, łamiąc prawdopodobnie kolejny przepis, ale nie miał czasu, żeby się nad tym zastanowić. Zatrzasnął drzwi i odruchowo rozejrzał się wokół, widząc już dwa policyjne radiowozy i przegryzł nerwowo dolną wargę. Nie czekał na przyjaciela, śpiesząc na trzecie piętro.
- Nathaniel Brice? - niski, męski głos rozbrzmiał na korytarzu, kiedy chłopak pojawił się w zasięgu wzroku jednego z policjantów, który stał przed drzwiami wejściowymi. Jego gęste, czarne włosy opadały niedbale na czoło, a jego nos był nieproporcjonalnie duży w porównaniu do całej dość drobnej twarzy i wąskich, różowych ust. Był bardzo postawny, ale niższy od Nathana o kilka wyraźnych centymetrów, kiedy zrównali się ramionami. Nate skinął głową i wyjął z tylnej kieszeni spodni portfel, przekazując funkcjonariuszowi swój dowód osobisty. Mężczyzna prześledził go wzrokiem z obu stron i podniósł wzrok, oddając dokument. - Około piątej trzydzieści rano dostaliśmy zgłoszenie od pańskiej sąsiadki. - zerknął w swój mały notatnik, marszcząc nos przy czytaniu znajomego Nathanowi nazwiska. - Janice Spencer.  Rzekomo, jeszcze wtedy sprawcy byli obecni w pańskim mieszkaniu, a kobieta usłyszała trzask i wejrzała do środka zza otwartych na oścież drzwi. Przestraszyła się, kiedy usłyszała huk i postanowiła zadzwonić. Widziała jedynie sylwetkę jednego mężczyzny, ale po głosach poznała, że było ich więcej. Już zebraliśmy jej zeznania, ale szczerze powiedziawszy nie wprowadziły wiele do sprawy. Czy domyśla się pan kto mógłby się do tego posunąć? - skończył pytaniem swoją w połowie wyćwiczoną przemowę, z której Nate zapamiętał dość niewiele. Chciał przejść przez próg i zobaczyć w jakim stanie znajduje się jego mieszkanie, ocenić straty itd, ale najwyraźniej nie było mu to w tej chwili dane. Musiał odpowiedzieć na podstawowe pytania, na których w większości nie znał odpowiedzi, denerwując się przy tym jeszcze bardziej. Kiedy mężczyzna spytał o prawdopodobnego sprawcę podał jedynie nazwisko Megan, wskazując na jej brata, uprzednio nawet nie zastanawiając się czy powinien.
           Jego mieszkanie wyglądało strasznie. Wszystkie meble były poprzewracane, wraz z dużym, plazmowym telewizorem, na widok którego z ust Rogera wyrwało się ciche przekleństwo. Regał z książkami leżał na podłodze, kilka półek z niego wyleciało, a same książki znajdowały się w każdej części salonu z powyrywanymi kartkami i zniszczonymi okładkami. Kanapa stała odwrotnie, a jedna poduszka z kompletu leżała porwana pod drzwiami łazienki. Oddychał ciężko omiatając spojrzeniem to miejsce i przerażając się na samą myśl, że to dopiero salon...
           - Proszę się rozejrzeć czy coś wartościowego nie zostało skradzione. - poinformował któryś z kilku policjantów, którzy właśnie zbierali się do wyjścia. Nate nawet nie obrócił się na jego słowa, skanując wzrokiem to pobojowisko, a z każdym kolejnym odkryciem tego, co zostało zniszczone złość zbierała się w nim bardziej. Zacisnął dłonie w pięści, starając się uspokoić szalejący oddech i nierówne bicie serca. - I radziłbym zadzwonić po ślusarza, zamek w drzwiach jest wyłamany. Będziemy pana informować na bieżąco o postępach w śledztwie i sprawdzimy podanego przez pana mężczyznę.
            Kiedy trzask drzwi rozległ się w czterech ścianach, Nathan mocno zacisnął powieki i zbierając w sobie całą złość, z całej siły uderzył pięścią w pomalowaną na ciemny granat ścianę. Mimowolnie jego dłoń się rozluźniła po starciu z chłodną ścianą i zaczęła niemiłosiernie boleć, ale chłopak nie był w stanie się tym teraz przejmować. Jedyne o czym myślał to Megan, której właśnie obiecywał w swoich myślach, że już tego nie podaruje. Przechodziła nawet samą siebie.
             Tak naprawdę to nawet nie miał wątpliwości, że to właśnie ona maczała w tym palce. Nate był raczej pokojowo nastawiony i nie wszczynał z nikim niepotrzebnych wojen, chyba że już naprawdę musiał - tak jak z rodzicami, z których sposobem wychowywania Debby otwarcie się nie zgadzał i potępiał. Ale zdawał sobie sprawę, że nie mógł porównywać tego do sposobów w jaki Megan chciała zatrzymać go przy sobie.
              Przeklął pod nosem, kiedy próbował poruszyć dłonią, która nie przestawała boleć go ani na chwilę. Warknął pod nosem i zdrową ręką przeczesał włosy, wrzucając do tego tyle zrezygnowania ile tylko zdołał. Podszedł z powrotem do tej ściany i opierając o nią wysoko swoje przedramię dotknął nim czoła i wypuścił z siebie pełen sfrustrowania, ciężki oddech.
Nie miał pojęcia jak powinien się teraz zachować, kiedy wszelkie granice zostały przekroczone, a głupie przekonywania Megan o jego złym nastawieniu do całej sprawy zapoczątkowały tę serię nieszczęść, jaka go w ostatnim czasie spotyka. Nie wiedział jak mogła myśleć, że po czymś takim byłby w stanie zachować się jak przykładny tatuś dziecka, z którym nie miał nic wspólnego.
               Usłyszał szmer gdzieś za sobą, a później głośny huk, kiedy Roger próbował podnieść z podłogi szafę i przetransportować ją pod zachodnią ścianę.
         - Zabiję tę sukę.
         - Nate... - zaczął Johnson, prostując plecy i spoglądając na przyjaciela, który wybiegł z mieszkania.
Cholera.
          Zatrzasnął za sobą drzwi, które i tak otworzyły się sekundę później z cichym skrzypnięciem, bo przecież, oczywiście, zamek został wyłamany. Był wściekły. Z impetem ruszył z podjazdu, kiedy tylko znalazł się w samochodzie. Złość wrzała w jego żyłach, starał się za wszelką cenę skupić na drodze, ale myśli o zemście Megan przysłaniały mu zdrowy rozsądek.
           Nie mieszkała daleko. Zaledwie kilka kilometrów na północ od jego mieszkania. Wiedział, że robił źle, ale nie mógł przyswoić tej informacji. Po prostu MUSIAŁ coś zrobić. Cokolwiek, żeby dać upust swoim emocjom. Zawsze był nerwowy i narwany, ale nigdy nie widział w tym nic przesadnie niewłaściwego. Zawsze potrafił znaleźć na siebie jakieś sensowny wytłumaczenie, a poza tym raczej mało kto, z wyjątkiem Leah chciałoby go słuchać.
            Znacznie zwolnił, kiedy pojawił się na ulicy, na której mieszkała. Rozglądał się wokół, starając się wychwycić, czy nie znajdowała się gdzieś w pobliżu, ale kiedy nic nie zauważył zaparkował dokładnie przed wejściem. Jej dom był naprawdę niewielki. Miał jedno piętro, które w dodatku było na poddaszu, ale z tego co pamiętał mieszkała tu z tylko z bratem i ojcem, którego więcej nie było niż był, ale co go to obchodziło...
             Niemal wybiegł z auta, podchodząc do ciemnoszarej furtki i mocno ciągnąc za klamkę. Usłyszał jakieś głos od strony ogrodu, dlatego pierwsze kroki skierował właśnie tam. Wziął trzy głębsze wdechy, ale zamiast uspokoić, denerwowało go to coraz bardziej. Zacisnął na chwilę dłoń w pięść i wychylił się zza ściany.
             Megan stała przy jednej z czterech jabłoni, jakie mieli na swojej posesji. Długie, blond włosy spięła w wysokiego koka i miała na nosie okulary przeciwsłoneczne. Była boso, w rękach trzymając puchatego kota, którego od zawsze nienawidził i miał wrażenie, że zawsze z nim o coś rywalizował. Zrobił jeszcze jeden krok i zorientował się, że dziewczyna nie jest sama...
          - Nathan?! - wrzasnęła Leah, niespokojnie cofając się krok w tył.
Mógłby przysiąc, że przez chwilę zastanawiał się czy nie jest w jakiejś pieprzonej ukrytej kamerze.
          Leah wyraźnie nie wiedziała jak się zachować, bo jej przerażony wzrok skakał z chłopaka na blondynkę, która teraz uśmiechała się zza puchatej głowy kocura. Podrzuciła go w ramionach i mocniej objęła stając przodem do Nate'a i uważnie przyglądając się całej sytuacji.
          Poczuł jak oddech więźnie mu w gardle, kiedy zobaczył tu swoją przyjaciółkę. Nie miał pojęcia, że dziewczyna miała jakiekolwiek wspólne sprawy z jego byłą, która w dodatku robiła wszystko, żeby zniszczyć mu życie, na które pracował ponad dwa lata.
          Nie mógł się rozproszyć, dlatego starając się utrzymać nerwy na wodzy postanowił zignorować Leah, nawet mimo rozczarowania jakie poczuł w każdej, dosłownie każdej części swojego ciała.
         - Zadowolona jesteś z siebie?! - warknął, szybko niwelując odległość między sobą, a swoją eks. Dziewczyna zmarszczyła czoło, ale nic nie powiedziała, czekając na słowa wyjaśnienia. Przegryzł mocno dolną wargę, sekundę później czując w tamtym miejscu metaliczny posmak krwi, który rozpłynął się na jego języku. - Co chciałaś tym osiągnąć, co?! - krzyczał, wbijając swoje spojrzenie w jej ukryte pod okularami oczy.
         - Nie drzyj się na mnie. - warknęła, na co już nie wytrzymał.
Wyrwał z jej ramion zwierzaka, na co cicho pisnęła, a kot miauknął zirytowany. Odrzucił futrzaka, gdzieś na bok, nie siląc się na delikatność i nie zważał na to, że właśnie go podrapał. Nie za wiele go w tamtym momencie obchodziło.
          - Co ty robisz?! - wrzasnęła, tupiąc nogą i zaciskając obie dłonie w małe piąstki. - Co ty w ogóle sobie wyobrażasz?! Wchodzisz tu...
          - Odpowiedz mi!
          - Nie będę rozmawiać z tobą, jak masz zamiar na mnie warczeć!
          - Jesteś pojebana. - załamał ręce, śmiejąc się pod nosem z tej sytuacji. - Demolujesz moje mieszkanie, a chwilę później dziwisz się, że się tak zachowuję?!
          - Nathan... - usłyszał gdzieś z lewej cichy głos swojej przyjaciółki. Posłał jej przelotne spojrzenie i omiótł wzrokiem speszoną szatynkę, która nerwowo ciągnęła się za włosy.
          - Ty się, kurwa, nawet nie wtrącaj! A ty - warknął w stronę blondynki. - będziesz tego żałować.
          - Nawet nie wiem o czym mówisz! - broniła się. - Jakie mieszkanie?!
         Parsknął ironicznym śmiechem pod nosem, sekundę później mocno chwytając dłonią za oba jej policzki. Dziewczyna pisnęła cicho, kiedy zacieśnił uścisk. Uderzyła go kilka razy w klatkę piersiową, ale była zbyt blisko jego ciała, żeby móc wziąć większy zamach. Drugą dłonią zrzucił z jej nosa okulary przeciwsłoneczne, przez co zmrużyła groźnie oczy i jeszcze usilniej próbowała się wyrwać.
          - Przesadziłaś. - zagroził. - Obiecuję ci, że będziesz tego żałować.
          - Nate. - usłyszał ponownie głoś Leah, na co musiał wciągnąć na chwilę powietrze, żeby i na niej nie rozładować swojego gniewu.
          - Powiedziałem, że masz się zamknąć. - burknął, puszczając w końcu Megan, która od razu rozmasowywała to miejsce. - Myślałem, że masz w sobie więcej godności, Meg. - syknął. - A ty po raz kolejny udowodniłaś, że jesteś nic niewartą szmatą.
          - Uważaj na słowa!
          - Uważaj z kim zadzierasz. - warknął jeszcze na odchodnym.
          Zmierzył ją ostatni raz kpiącym wzrokiem i obrócił się na pięcie, chcąc jak najszybciej stamtąd odejść. Kiedy doszedł do samochodu i szarpnął za klamkę ktoś zatrzymał go, wywołując cicho jego imię. Spojrzał w prawo, gdzie Leah z najbardziej żałosnym wyrazem twarzy, jaki kiedykolwiek u niej widział, stała ze spuszczoną głową i nerwowo odgarniała kosmyki włosów za ucho. Przegryzła dolną wargę, zastanawiając się pewnie, co najstosowniejszego powinna w tamtej chwili powiedzieć. Przestąpiła z nogi na nogę, a później zrobiła bardzo niepewny krok w jego stronę. Nate wciąż stał przy otwartych drzwiach swoje auta i po prostu czekał co miała mu do powiedzenia.
          Zabolało go, kiedy widział ją z Megan. Nie uważał, żeby ich stosunki w ostatnim czasie się pogorszyły, było jak zwykle. Tak jak zawsze i dlatego nie rozumiał jej zdrady. Bo dziewczyny nie wyglądały jakby były w trakcie zażartej kłótni, a raczej obie były stosunkowo pokojowo nastawione. Może oceniał zbyt szybko, może, ale nie miał zamiaru słuchać teraz jej wytłumaczenia.
          Stali tak jeszcze przez kilka chwil, wpatrując się w siebie, aż dziewczyna w końcu postanowiła zabrać głos, robiąc jeszcze pół kroku w przód.
          - To nie tak jak myślisz. - wymruczała cicho, na co przewrócił oczami i prychnął. - Ja... - urwała, a jej głos delikatnie zadrżał. - Nie chciałam... To znaczy, ja nie mogłam, bo...
          - Skończ.
          - Nate... - zaczęła niepewnie, ale szybko wszedł do samochodu i zatrzasnął za sobą drzwi, ruszając z podjazdu.
       





***



       Dochodziła dwudziesta pierwsza, kiedy Dennis odebrał telefon, w którym usłyszał tylko "będę za dwadzieścia minut, każ Debby się zbierać". Przyjaciel raczej nie był skory do wyjaśnień kto do niego zadzwonił, po co i dlaczego tak nagle zerwał się z miejsca i po prostu odjechał bez słowa. Dzwonił do Rogera, ale ten powiedział, że nie ma zamiaru się mieszać i że sam do końca nie wie o co tak naprawdę chodzi. Postanowił, że przyciśnie go, kiedy tylko pojawi się znów na Grand Praire. Zaczynał coraz bardziej irytować go fakt, że jego przyjaciel miał przed nim tajemnice, którymi zwyczajnie nie chciał się podzielić. Zawiódł się, kiedy Nathan olał go, kiedy odwiedził go w pracy i poprosił o kilka minut rozmowy. Może mogłoby się potoczyć to inaczej, gdyby nie Leah...
       Poszedł więc posłusznie do pokoju Veronici i przekazał Debby wiadomość, po czym skierował się do salonu, gdzie został z samymi dziewczynami. Opadł na kanapę tuż obok Cher i przeczesał dłonią włosy. Czuł na sobie pytające spojrzenie dziewczyny Rogera, więc wzruszył po prostu ramionami jakby to miało wszystko wyjaśniać.
      - Coś się u niego dzieje. - mruknął pod nosem w jej stronę. - Nie mam pojęcia o co chodzi, ale mam wrażenie, że to...
      - Megan? - wtrąciła prędko Caitie, której obecności wcześniej nawet nie zauważył.
Blondynka siedziała w fotelu z nogami podkurczonymi pod tyłek i nerwowo gładziła się po udach. Wytrzymała jego odrobinę przydługie spojrzenie w całkowitej ciszy i czekała na potwierdzenie.
      - Skąd o niej wiesz? - spytał trochę z wyrzutem, ale nie silił się w tej chwili na uprzejmość. Był zdenerwowany i zazdrosny, miał do tego pełne prawo.
       Tym razem to ona wzruszyła ramionami, uciekając spojrzeniem gdzieś w dół, ale Dennis nie odpuścił. Ona też stosunkowo niedawno pojawiła się w ich życiu i szczerze powiedziawszy nie za bardzo rozumiał jak się to stało. Karcił się w myślach, że wcześniej nawet tego nie zauważył, a przecież Roger raczej nie był skory do zapraszania własnej siostry na tę imprezę. Jej wymówką była Eveline, do której White chciał się zbliżyć, a że są najlepszymi przyjaciółkami to wszystko mówiło samo przez siebie, więc Johnson raczej nie miał żadnych podejrzeń co do znajomości jego małej siostrzyczki i Brice'a. Teraz jednak Rogera nie było.
       - O co w ogóle z wami chodzi? - spytał bezpośrednio tonem, który nie znosił sprzeciwu.
Zamiast jej odpowiedzi w pomieszczeniu rozbrzmiał cichy, melodyjny śmiech Cher.
       - Daj spokój. - odezwała się w końcu, sięgając dłonią po szklankę wody. - O co ty w ogóle pytasz. - zaśmiała się jeszcze raz, upijając kilka łyków ze szklanki. 
       - Chcę po prostu wiedzieć co jest między nią, a moim przyjacielem. Pozwij mnie. - warknął.
       - Ale to nie jest twoja sprawa. - podsumowała brunetka. - Poważnie, daj jej spokój.
       - Cóż, chyba jednak moja, skoro...
       - Hej, zmieńmy temat, co? - głos Eveline przerwał jej w pół zdania. - Lepiej podzielmy się robotą i posprzątajmy ten garaż, okej?
       - Nie odpowiesz mi? - zignorował to wtrącenie i ponownie zwrócił się do Caitlyn.
        Przegryzła dolną wargę, bo przecież co innego mogłaby zrobić? Oficjalnie nic między nimi nie ma, znają się tydzień, w którym dowiedziała się znacznie więcej niż powinna, ale co z tego? Nie wiedziała czy mogła to zaliczyć do jakiegoś pogłębiania tej znajomości, zwłaszcza po minionej nocy, kiedy wydawało się, że coś między nimi zaiskrzyło. Tyle że z samego rana Nate zachowywał się jakby nic się nie stało, uśmiechał się uprzejmie i był dość miły, ale było to naturalne i zauważyła, że był taki dla wszystkich wkoło, więc nie miała prawa czuć się jakoś wyjątkowo, prawda?
       - Nic nie ma. - odpowiedziała cichutko, kuląc się trochę na swoim miejscu. Źle czuła się z tym, że jest w centrum zainteresowania, nigdy tego nie lubiła. - Ledwo się znamy.
       - Dobrze. - skomentował ostro Dennis i nikt już więcej się nie odezwał.
        Nie rozumiała reakcji White'a. Wydawało jej się, że ma do niej jakiś problem, choć wcześniej nic na to nie wskazywało. Sam zaprosił ją na ten weekend, tydzień temu była u niego na imprezie i wszystko wydawało się być w porządku. Co się zmieniło?
        Kilka minut później cała czwórka usłyszała jak ktoś podjechał pod domek i ciszę w tamtym momencie przecinały tylko głośniejsze wydechu zrezygnowania. Pierwszy do salonu wszedł Roger, witając się ze swoją dziewczyną. Nathan pojawił się chwilę później od razu nawołując swoją siostrę, która nadal nie wyszła z pokoju Ronnie. Odpowiedziała mu coś przez drzwi, a on obrzucił spojrzeniem wszystkich po kolei na dłużej zatrzymując się jednak na Caitlyn.
        - Możemy pogadać? - spytał, ściągając w ten sposób na siebie uwagę wszystkich w pokoju. - Na zewnątrz? - dopowiedział, na co dziewczyna z początku zmarszczyła czoło i ściągnęła brwi, ale powoli podniosła się ze swojego miejsca. Nie miała pojęcia o co chodzi i czuła się wyjątkowo niekomfortowo, kiedy oprowadzało ją do drzwi pięć par oczu...


______
*Przypominam, że jesteśmy w Stanach :)

BOŻE, NIE WIERZĘ, ŻE WCIĄŻ KTOŚ ZE MNĄ JEST, DZIĘKUJĘ!!

Mogłabym się tłumaczyć maturami, ale matury skończyły się dwa tygodnie temu.
Mogłabym się tłumaczyć pracą, ale pracuję od 8 do 16.
Mogłabym się tłumaczyć znajomymi, ale jestem 1000km od domu i na razie nie mam tutaj nikogo.
Mogłabym ewentualnie zrzucić całą winę na stres, ale minęło pół roku, a zdenerwowanie przyszłością to 1/10 przyczyn, przez które zrobiłam sobie przerwę. Mam nadzieję, że ostatnią...

3 komentarze:

  1. Boże!!!! Alleluja! Stał się cud! Dodałaś post <3
    Jestem ci niezmiernie wdzięczna! Już tak dawno nie obcowałam z tą historią, że tęskniłam za jej bohaterami. I dziękuję bardzo :3
    Nie było cię 6! Tak 6 miesięcy, ale wybaczam ci to, bo rozdział jest krótko mówiąc
    ZAJEBISTY! Więc teraz musisz pisać dalej, bo skończyłaś w bardzo tajemniczym i pełnym grozy momencie. :D
    Skoro skończyły ci się matury to może uzupełnisz zakładkę "bohaterowie", która miałaś zrobić wieki temu? xD
    Kończąc, życzę ci ogromu weny, abyś nie przestawała pisać i znalazła większe grono czytelników, bo naprawdę jest warto poczytać twoje opowiadanie. :)

    I.L.H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No.. Dokładnie. CUD. a to wszystko w sumie dzięki twojemu komentarzowi pod 12 rozdziałem :D
      Chciałam tak na dobry początek trzasnąć (w ramach rekompensaty, rzecz jasna) coś Caitie-Nathan, ale wyszło jak wyszło
      co do bohaterow to musi mi sie przypomniec pomysl jaki mialam na tę zakładkę (mozg osiemnastki to jednak nie to samo co wcześniej ;d)
      DZIĘKUJĘ ZA ŻYCZENIA :)
      +scena uzupełniająca jest gotowa także 1/4 nastepnego rozdziału jest :)

      Usuń
  2. Hej, z tej strony Mukudori z Wszechstronnych. Planujemy reaktywację naszej ocenialni, jednak z racji upłynięcia sporej ilości czasu, upewniam się, że blogi z kolejek jeszcze chcą otrzymać ocenę, zwłaszcza, że Villemo zrezygnowała z oceniania, a Twój blog póki co trafił do wolnej kolejki. Jeśli zechcesz, przeniosę go do swojej, zwłaszcza że czekasz na ocenę już dość długo. O odpowiedź proszę pod naszym najnowszym postem do końca lipca, inaczej wystawię odmowę.
    Przepraszam za kłopot i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń